Kołowcowy zawrót głowy

Artykuły » Kołowcowy zawrót głowy

Dla miłośników jazdy na rowerze, wiosna to najbardziej oczekiwana pora roku. Dziś rower jest na wyciągnięcie ręki, bez względu na status społeczny i ekonomiczny. Kiedyś z uwagi na cenę, nie każdy mógł sobie na niego pozwolić, a jazda na nim była zajęciem wręcz ekskluzywnym. Trudno stwierdzić, kto był właścicielem pierwszego bicykla w Nowym Mieście Lubawskim. Na podstawie dostępnych źródeł ikonograficznych (m.in. pocztówek i reklam) można sądzić, iż te popularne dziś jednoślady na naszych drogach pojawiały się w ostatnim ćwierćwieczu XIX w.

Pierwsze egzemplarze tych pojazdów, – którym daleko do znanych nam dziś rowerów – były obecne na ziemiach polskich już w latach 60. XIX w. Pierwszym z nich był trzykołowy trycykl oraz drewniany welocyped – z j. francuskiego szybkie stopy – z pedałami umieszczonymi na kole. Od czasu, kiedy w latach 80. XIX w. powstał angielski bicykl z gumowymi obręczami na dwóch kołach, nastąpiła swoista rewolucja technologiczna w ich produkowaniu. Pod koniec stulecia obok stosowanej także na naszych terenach nazwy – kołowiec – zaczęto używać również określenia rower, od brytyjskiej firmy Rover – w tłumaczeniu wędrowiec. W prasie na masową skalę zaczęły się wówczas pokazywać się reklamy producentów rowerów np. „Wróble na dachu o tem świergocą, że HAMMONIA jest najlepszą marką z wszystkich kołowców” lub „Kołowce Lyra, w świecie znane, dobre po cenach umiarkowanych”. Oprócz wiodących prym reklam producentów rowerów niemieckich i brytyjskich, pojawiały się również ogłoszenia o treści „Jedyna polska fabr. kołowców w Prusach Zachodnich. Rzecz pewna, że dobre koło kupuje się o wiele taniej wprost z fabryki (…) – Pr. Starogard”. Wielu producentów do reklamy wykorzystywało popularne wówczas pocztówki. Jeden z niemieckich producentów A. Stukenbrok w ten sposób reklamował rowery sprzedawane bezpośrednio użytkownikom końcowym w formie zamówienia wysyłkowego.

Popularność rowerów przeszła najśmielsze oczekiwania. Jazda na bicyklu miała już wtedy nie tylko charakter rekreacyjny i turystyczny, ale i sportowy. Jej amatorów zaczęto nazywać cyklistami, kołowcami, a także kolarzami. Wielbiciele rowerów zakładali również stowarzyszenia, do których często należeli m.in. arystokraci, kupcy i literaci. W 1891 r. Bolesław Prus honorowy członek Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów na łamach Kuriera Codziennego, tak zachęcał do jazdy na rowerze: „Jeśli masz pieniądze, kupuj rower. Nie wyobrażaj sobie, że w nim siedzi diabeł, nie lękaj się trudów początkowej nauki, nie lekceważ go jako zabawkę, ale naucz się jeździć i wyjeżdżaj jak najczęściej i najdalej za miasto. W krótkim czasie zgrubieją ci muskuły, odzyskasz sen, apetyt i dobry humor, staniesz się człowiekiem zdrowym, dzielnym i podziękujesz niżej podpisanemu, że cię tak gorliwie zachęcał”.

Kiedyś rowerzyści wśród swoich wrogów mieli prowadzących pojazdy zaprzęgowe, dziś kierowców samochodów. Wypada mieć nadzieje, że powstające ścieżki rowerowe będą niwelowały zagrożenia dla zdrowia rowerzystów oraz popularyzowały liczne walory jazdy na rowerze. Z całą pewnością, nie musimy się obawiać tego, czego doświadczali XIX wieczni prekursorzy jazdy na rowerze, a mianowicie szczucia psami, a niekiedy i obrzucania kamieniami.

Dariusz Andrzejewski