"Zasyłam Wam moją fotografkę"
Artykuły » "Zasyłam Wam moją fotografkę"
Na początku ubiegłego wieku przytoczone w tytule słowa bardzo często pojawiały się na zdjęciach. Wcześniej, zanim fotografia stała się powszechna, nie każdy mógł pozwolić sobie na uwiecznienie własnego wizerunku. Fotografie wywoływane na kartonikach pocztówkowych za sprawą niewielkiego formatu ułatwiającego ich przeglądanie, stały się nieodzownym elementem życia towarzyskiego. Obecnie nie tylko zdobią albumy, ale są też ważnym materiałem ikonograficznym dokumentującym losy naszych rodzin.
Jakie momenty życia utrwalano kiedyś na kliszy negatywowej? Obok popularnych pozowanych portretów uwieczniano ważne uroczystości rodzinne, spotkania towarzyskie, ale i prozaiczne życie codzienne. Panowie podczas pełnienia służby wojskowej chętnie fotografowali się w mundurach. W przypadku tragicznych wojennych zdarzeń uwieczniony wizerunek żołnierza, pozostawał często dla rodziny jedyną po nim pamiątką. Niekiedy na zachowanych zdjęciach pojawiają się twarze nieznanych nam osób. Do ich identyfikacji mogą przyczynić się zapiski na rewersach, pieczołowicie niegdyś dokonywane. Daty, nazwy miejscowości, nazwiska, pieczęcie, czy też inne informacje mogą doprowadzić do właściwych terytorialnie ksiąg parafialnych lub akt gruntowych gromadzonych w archiwach państwowych. Dokumentacja ta, może okazać się bogatym źródłem informacji w badaniach genealogicznych. Nie jest to oczywiście sprawą łatwą ze względu na burzliwe losy wielu rodzin, wpisane w wydarzenia historyczne, czy też społeczno-gospodarcze tamtego okresu (np. migracje zarobkowe). Może okazać się, iż o wielu osobach nigdy nie dowiemy się już nic więcej i do końca pozostaną dla nas tajemnicą.
Fotografie na papierze pocztówkowym cechował typowy dla pocztówek nadruk z liniaturą. Rewers podzielony był na część korespondencyjną i adresową. Ponadto zamieszczana była informacja o autorze i atelier, najczęściej w formie pieczątki tuszowej. Większość fotografii z tego okresu była w odcieniu sepii lub czarno-biała, niekiedy zdarzały się też ręcznie koloryzowane. O ich walorach artystycznych decydowała nie tylko jakość papieru, czy też marka aparatu, ale przede wszystkim artystyczny zmysł i talent ówczesnych fotografów, potrafiących perfekcyjnie operować światłem i cieniem.
Po wielu latach te stare fotografie przekazywane z pokolenia na pokolenie i gromadzone w rodzinnych albumach, pozostają nie tylko świadectwem pamięci o przodkach. Dzięki nim zaczynamy zdawać sobie sprawę, że bez poznania przeszłości i naszych korzeni jesteśmy o wiele ubożsi. J. Zawieyski pisał, że „Drzewa nie istnieją osobno ani samotnie. Tym, co je łączy, to korzenie”.
Zdjęcia załączone do tekstu pochodzą z rodzinnych zbiorów. Rewersy z tuszowymi pieczątkami fotografów, są tylko znikomym fragmentem bogatej historii i tradycji nowomiejskiego rzemiosła fotograficznego.
Dariusz Andrzejewski