Tradycje targowe i jarmarczne w dziejach Nowego Miasta Lubawskiego

Artykuły » Tradycje targowe i jarmarczne w dziejach Nowego Miasta Lubawskiego

Poza tym, w czasie trwania jarmarku lub targu kawalerowie mogli upatrzeć sobie kandydatkę na żonę. Ci mniej śmiali byli zdani na swatów i rajków. „Zlecenia” wydawali kumowie (chrzestni) lub rodzice, którzy mieli córkę na wydaniu albo syna, który do żeniaczki się nie garnął. W czasie jarmarków, co bogatsi chłopi poszukiwali parobków do robót sezonowych. Okazję do pracy miały również panny, zatrudniane, jako pokojówki lub gospodynie, w co bogatszych domach. Bardzo często kandydatka musiała spełniać pewne wymagania, np. mieć dobre świadectwa lub posiadać umiejętność prania i prasowania, a biorąc pod uwagę ówczesne żelazka nie było to wcale sprawą łatwą. Jarmarkom często towarzyszyły widowiska odgrywane przez „jarmarcznych artystów”. Kto zechciał mógł poznać „swoją przyszłość” dzięki wróżbom. Po zakończeniu II wojny światowej, targi najpierw odbywały się na rynku, później przeniesiono je na ul. Kazimierza Wielkiego, a ostatecznie na ul. Targową. Warto przytoczyć fragment wiersza „Był targ” Stanisława Grabowskiego poety, pisarza urodzonego w Nowym Mieście Lubawskim:

(…) „A najwięcej było szurgotu, gwaru, ruchu,

Słów pośpiesznych „A po dziesięć”, „Kopę lat!”,

„Pół kopy!”, „Cały mendel”, „Całe kilo”,

„Weźcie picek”,

„Jeszcze ciepłe”, „Rwane rano”.”(…).

Jeszcze w latach 70 ubiegłego wieku, na targach można było kupić od okolicznych wytwórców np. drewniane chodaki lub drapaki, czyli miotły z rózeg brzozowych. „Kolorowe jarmarki” przeszły do lamusa, a i targi powoli tracą na swoim dawnym znaczeniu, gdyż handel na wolnym powietrzu przegrywa z centrami handlowymi. W języku potocznym nowomieszczan funkcjonuje jeszcze tzw. „świński rynek”, czyli plac przy ul. Kopernika, na którym handlowano żywym inwentarzem.

Dariusz Andrzejewski